Minął już jakiś czas od rozmowy, odzewu ze strony sąsiada nie ma pomyślałam zapomniał, albo wywalił i już po szczęściu, ale nieeee, ale nieeee, wstaje rano patrze przez okno i oczętom moim zielonym nie wierze, ot stoi na środku ogródka krzesełko. Na środku ogródka bo my furtki do sąsiadów mamy, choć na kawę do siebie nie chadzamy, ale nigdy nie wiadomo kiedy się przyda przejść na skróty, bo i po co chodzić droga wokoło jak można przejść przez ogródek sąsiada.
Krzesełko marki nieznanej nadgryzione zębem czasu.
Pierwszy własnoręcznie wypleciony wianuszek z wikliny , a kwiatuszki powstały z resztek koszuli.
A Wam kochane babulki w ten piątkowy wieczór, życzę dobrych relacji z sąsiadami i miłego weekendu.
pozdrawiam
krzesełko piękne, jeśli będziesz je odnawiać koniecznie wstaw zdjęcia po :)
OdpowiedzUsuńno proszę nic się nie może zmarnować ...zapraszam na moje candy wakacyjne ...a i gratuluję sąsiadów :)
OdpowiedzUsuńTakiego krzesełka to zazdroszczę... Na wsi, to oczy trzeba mieć dookoła głowy, bo ludzie często nie doceniają starocie. Ja mieszkam w "dziczy" prawie trzy lata i od sąsiadów też udało mi się wycyganić piękne rzeczy, chociaż dla nich nic nie warte. Mam dwie emaliowane kanki na mleko - czerwoną i białą i czerwony czajniczek. Ale krzesła nie mam... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń